Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/551

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   545   —

ona wiedziała już wszystko... on odgadł że ona wiedziała...
Powieki jego w dół opadły, śmiertelna bladość czoła zniknęła pod ciemnym, krwawym rumieńcem, wyraz bezdennego upokorzenia okrył twarz tę tak dumną zawsze... Zdawało się że w jednej tej sekundzie, skupiło się całe brzemię kary i pokuty, za występek dopełniony przez człowieka tego, i za pychę całego jego życia...
A jednak podniósł po chwili głowę, i wstrząsnął nią jakby chciał zrzucić z niej brzemię to straszne; rysy jego w jednem mgnieniu oka powlekły się nieruchomością jakby kamienną, i nic już z nich więcej wyczytać nie można było. Powolnym ruchem zwrócił się ku drzwiom, równym, pewnym krokiem opuścił pokój, i tylko przez czas jakiś jeszcze słychać było w pokoju napełnionym uroczystą ciszą śmierci, oddalające się po zamkowym korytarzu powolne, ciężkie stąpania.