Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/510

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   504   —

zyskując panowanie nad sobą usiadła, i wskazując narzeczonemu miejsce naprzeciw siebie, łagodnym lecz pewnym głosem wymówiła.
— Mów Anatolu, słucham cię!
Usiadł, oparł twarz na dłoni, i wzrok utkwił w ziemi.
— Krystyno, — rzekł — widziałem jak ujmowałaś w twe objęcia córkę zbrodniarza; czy nie wyda ci się wstrętną i bluźnierczą myśl, abyś ty sama znalazła się w objęciach człowieka, który kiedyś popełnił brzydki, wielki występek?
Słowa te wymówił głosem zniżonym lecz pewnym; w wyrazie twarzy jego malował się smutek głęboki, ale nie było roztkliwienia ni trwogi. Po chwili milczenia, podczas której nie odrywał wzroku od ziemi, mówił dalej.
— Pocóż mam wymieniać nazwę i nauczać się natury owego występku? Nie dośćże gdy ci powiem, że byłato ta mara, która odtrącała mię od ciebie w chwilach najżywszych uniesień; to wspomnienie, które mi wzbroniło przyjąć z rąk twoich szczęście, dopóki nie oddasz mi go z pełną wiedzą tego co czynisz. Ty Krystyno jesteś dziewicą czystą jak kryształ; będzieszże jeszcze kochała mię wtedy, gdy dowiesz się że w życie moje wkradły się brzydkie męty? Dla czego mówię ci to, o czem mogłabyś nigdy nie wiedzieć? Ty mię oto nie zapytasz. Zrozumiesz iż są pewne subtelne odcienia