Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   43   —

— A ty? — tonem krótkim choć zawsze łagodnym rzuciła Ewa.
— Ja pani, zdrową zawsze jestem.
— Dla czego? — jak pierwej zapytała pani.
Służąca zarumieniła się znowu mocniej. — Niewiem — odparła cicho, — snać już mię tak Bóg stworzył...
— Dobrze cię Bóg stworzył — zakończyła Ewa, i kilka minut pani i sługa milczały znowu.
— Powiedz mi Aloizo — ciągnęła po chwili Ewa, — o czem ty myślisz wtedy, gdy pokończysz swe zajęcia i nic nie robisz?
— Zdarza się to tak rzadko...
— No, ale gdy się to zdarza, o czem myślisz?
Aloiza myślała chwilę. — Czemużbym pani powiedzieć tego nie miała? — rzekła, — pani dla mnie byłaś i jesteś tak dobrą... Myślę o biednych rodzicach moich, którym dopomagam, o domu rodzinnym, który opuściłam tak dawno, o losach sióstr, braci moich, nakoniec o własnej swej przyszłości.
— Jakże ty wiele miewasz myśli! i ty kochasz rodziców twoich i braci i siostry?
— Kocham, pani — wymówiła Aloiza, a gdy to wymawiała, w głosie jej zabrzmiała szczera prawda, i twarz o prostych, choć dość kształtnych rysach, drgnęła wyrazem niezwykłego ożywienia.