Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/313

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   307   —

serce, zmysły, w przeszłość i teraźniejszość, w ostatek steranego jej życia... Teraz poszłaby ona do niego, aby z bezwstydem szału powiedzieć mu: kocham cię, kocham, kocham!.. Ale pomiędzy nim a nią był ciemny pokój, a ona lękała się ciemności....
Godziny nocne biegły zwykłą koleją; Ewa leżała na sofie z twarzą rozpaloną i zroszoną łzami, z dłońmi zarzuconemi na głowę, i zatopionemi w jedwabistych falach rozwianych włosów. Atłasowe wezgłowia, bez których zdawało się jej zawsze, że żyćby nie mogła, przemieniły się teraz dla niej w Madejowe łoże, zasłane płomienistą dłonią namiętności.
Całkiem inną scenę widziały nazajutrz wysokie, ciemne ściany bibljoteki zamkowej. Piękna ta starożytna komnata, stała się od pewnego czasu ulubionem miejscem Krystyny. Przy obszernym, okrągłym stole, umieszczonym pośrodku sali, siadywała ona zawsze ilekroć zdobyła sobie parę godzin wolnego czasu; tu także przebywał najczęściej Anatol, a nawet gdy Krystyny nie było, lubił rozglądać się po ogromnych rzeźbionych szafach, napełnionych skarbami, które mogłyby zadowolić pożądania najzapalczywszego bibljofila; albo przez kryształowe szyby wysokich okien, spoglądać na ruch nieustanny panujący wkoło zamku, i na obszerne śniegiem usłane dziedzińce, nurzające się wieczo-