Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/273

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   267   —

snych myśli i rozwag, a tem samem odrywanego zbyt często od rzeczywistości dotykalnej, zewnętrznej. Przywykły do ogarniania wzrokiem i myślą wielkich całości gdy chodziło o system słoneczny, o filozoficzną teorję, lub ekonomiczną doniosłej wagi prawdę, — mało był zdolym do spostrzegania szczegółów i kierowania niemi tak, aby doprowadzić je do pożądanej dokładności i doskonałości. Tu zaczynała się już rola Krystyny jako pomocnicy, wyręczycielki a często i doradczyni przybranego ojca. Każdy wschód słońca widywał ją wstającą z miejsca spoczynku z licem świeżem jak róża, z sercem ochotnem do dziennego zadania. Ciągła działalność w jakiej hrabia utrzymywał od dzieciństwa umysł jej i ciało, uczyniły ją silną i zdrową fizycznie, moralnie hartowną, niezmordowaną, świadomą wielu rzeczy, które dla dziewic jej wieku i stanu, bywają zazwyczaj tajemnicą niezbadaną i niebadaną. Często i zblizka spotykała się z obliczem nędzy i ciemnoty, patrzyła na tę niezbłaganą pracę życia, która stanowi główne tło istnienia ludzi biednych i nieoświeconych, a której nieodłącznie towarzyszą jęki, choroby, wszelkie słowem niedostatki i cierpienia fizyczne i moralne. Ta ciemna strona życia nie obudziła w niej odrazy ku ludziom, którzy ją przedstawiali; lecz owszem czyniła z nich przedmiot gorącej działalności rozumu jej, rąk i serca. Praca mogąca wyjść na pożytek innym, była dla niej za-