Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   116   —

chwilę człowiek ten zimny, dumy, wyrachowany, wydawał się człowiekiem niespodzianie wzruszonym.
— Panie hrabio — rzekł — pani hrabino, czuję się nietylko zaszczyconym ale i uszczęśliwionym łaską i względami jakie mię tu spotkały z ich strony. Jestem pewny że nie potrafię lepiej użyć krótkiej chwili spoczynku, jak pozostając pośród państwa.
Ewa nie odpowiedziała nic, głowa jej opadła na tylną poręcz fotelu; odetchnęła głęboko jak ktoś, z czyjej piersi spadł wielki ciężar. Ale Krystyna zwróciła się do ojca.
— Ojcze! rzekła, kuzyn Anatol mówił mi że pozostawił w N. sekretarza.
— Poślemy po niego i umieścimy go tu — odrzekł hrabia.
— Nie panie hrabio — odpowiedział Dembieliński ściskając znowu dłoń gospodarza — sekretarz mój pozostanie w N.; komunikować się z nim będę za pośrednictwem służącego, który tu ze mną przybył. Teraz zresztą nie będzie mi on często potrzebnym.
Po tej rozmowie Dembieliński milczał długą chwilę, i zamyślonym wzrokiem patrzył w ogień. Bruzdy między brwiami jego stały się głębsze i wydatniejsze; nawpół spuszczone powieki nadawały znowu twarzy jego dziwny wyraz zmęczenia, okrywający ją chwilami. Czy żałował że tak niespo-