Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

śnieg, i przezroczystą jak porcelana. Tylko powyżej złotej rzęsy, zarysował się na powiece wąziuchny różowy brzeżek. Za to turkusowe źrenice połyskiwały żywiej niż kiedy srebrną rosą jakiej zabłąkanej, nie dobrze oschłej łzy, i z za tej szklistej powłoki, patrzyły powłóczystem, miękkiem, w lekkiej rzewności skąpanem spojrzeniem. Ewa miała dwadzieścia sześć lat, była córką rodziców surowych i zamykających duszę dziecięcia na kilka spustów, aby z niej wydobyć się nie mogła żadna myśl, żadne uczucie niepodległe; następnie przez długie lat kilka, była żoną starca, który bawił ją i pieścił jak dziecię, ale strzegł jak niewolnicy; nakoniec była ona od najwcześniejszej pory swego życia mieszkanką wielkiego świata — tej więc sfery, w której uderzenia serca rachują się wedle srogich przykazań konwenansów, a wszelkie nieposłuszeństwo tym ostatnim, pociąga imię kobiety do tej ohydnej czarnej księgi, której tytuł: niesława. Wszystkie te warunki towarzyszące od kolebki życiu młodej kobiety, wyrobiły w niej tę zadziwiającą moc, z jaką umiała walczyć z własnem sercem, myśli swe i wzruszenia kryjąc pod nieprzeniknioną maską łagodnej uprzejmości, i niezmąconego spokoju. Teraz kobieta ta, z piersią gorejącą od namiętności z którą walczyła, z umysłem do głębi wstrząśnionym poczuciem własnej winy i niedołęztwa; ta kobieta, w której łonie huczały burze