Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/539

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nym przed oblicze sprawiedliwości, sprawa musiałaby być wyjaśnioną, prawdziwi winowajcy odkryci, niewinność ludzi niesłusznie cierpiących poznaną i ogłoszoną. W piersi hrabiego tak łagodnej zwykle i miłosiernych uczuć pełnej, zapaliło się niezmierne pragnienie ujęcia tego człowieka, tego niepoprawnego złoczyńcy, tego „nieczystego stworzenia“, przed którem rozsypywał on tak długo perły miłosierdzia i wspaniałomyślnej pomocy.
Poczuł w sobie wielki głos sprawiedliwości wołający o karę dla zbrodniarza, o tryumf dla niesłusznie pokrzywdzonych. Z płomieniem w oku i bladą od wzruszenia twarzą, hrabia stanął przed zgromadzonym sądem, wymienił nazwisko Rycza, i zażądał, aby władze przedsięwzięły poszukiwania w celu wynalezienia go i pochwycenia. Niezwykła energja z jaką przemawiał, dowody moralne które składał, w połączeniu z szacunkiem posuniętym do czci jaki obudzuł powszechnie, skłoniły władze do zadość uczynienia jego żądaniu. Rozesłano natychmiast na wszystkie strony urzędowe wezwania opatrzone rysopisem Rycza, i rozkazem pochwycenia go. Hrabia za pomocą ogromnych stosunków swych i hojnie sypanych pieniędzy, podobneż czynił usiłowania. Ale mijały dnie i tygodnie, żadnej o Ryczu nie przynosząc wieści. Władze rządowe znużyły się i zwolniły swe działania,