Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/476

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przysłuchiwała się rozmowie hrabiego z jedynem jej dzieckiem, i była chwila w której wyraz rozrzewnienia zamglił i zarazem ożywił jej alabastrową twarz i niezapominajkowe oczy. Ale byłato chwila krótka jak okamgnienie. Piękna Ewa salonów, strzegła się silnych wzruszeń, jak człowiek postępujący z zawiązanemi oczami, instynktowo omija przedmioty, z któremi zetknięcie się ból sprawićby mu mogło. Na zapytanie a raczej prośbę hrabiego, Ewa skinęła głową przyzwalająco; zarazem coś nakształt stłumionego westchnienia wstrząsnęło zlekka różowemi jej wargami.
— Krysiu! — rzekła — pozwalam ci hrabiego nazywać odtąd ojcem; ale teraz pozwól mu już spocząć po utrudzającej lekcji jaką odbył z tobą!
— O mamo! — zawołało dziecię, — jeszcze chwilę! Pan hrabia.... nie, poprawiła się z wdzięcznym uśmiechem, — mój drogi ojciec miał mi jeszcze powiedzieć jak to się ustawia to narzędzie, z pomocą którego stojąc na płaszczyźnie, można zmierzyć wysokość odległej wieży.
— Jutro ci powie o tem, ma chère enfant! — odpowiedziała Ewa. — Teraz idź bawić się ze swą lalką....
— Nie, mamo, — odparła Krysia z lekkim uporem pieszczonego dziecięcia, — ja lalką bawić się nie lubię; ładna jest ona i ładnie ubrana, to pra-