Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/472

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Księżyc świecił bardzo pięknie, centofolje mamy prześlicznie pachniały. Panna Justyna chciała abym z nią mówiła, ale ja wcale mówić nie mogłam. Myślałam ciągle o tem, że dobrzeby było, abyś mi kiedy powiedział dla czego księżyc świeci biało a słońce złoto? dla czego liście na drzewach poruszają się gdy wiatr wieje? zkąd pochodzi zapach róż? czy kwiaty czują jaki ból, gdy je ktoś zrywa? Dla czego niebo błękitne jest latem a szare w jesieni? Co się dzieje na świecie wtedy gdy grzmi? Z kąd bierze się tyle wody gdy deszcz pada? dla czego mgła na polach i łąkach wygląda latem jak wielkie białe jezioro? jakim sposobem trawy....
— Christine! — ozwała się z cicha Ewa podnosząc oczy z nad robótki, — zasypujesz hrabiego prawdziwym gradem pytań!
— Droga Ewo! — rzekł hrabia, — pozwól temu dziecku wypowiadać wszystkie swe myśli; odkrywają one przedemną niwę dziwnie urodzajną.
Krysia siedziała ciągle w jednej postawie, i zdawało się, że nie słyszała nawet zwróconych do niej słów. Wielkie oczy jej pojętne, zamyślone i ciekawe tkwiły, ciągle w twarzy hrabiego.
— Panie hrabio — mówiła dalej odgarniając z czoła pasma czarnych włosów, z któremi igrał powiew dochodzący przez otwarte okno, — ja panie hrabio, chciałabym wiele innych wiedzieć rzeczy, o których nie mówi mi nigdy panna Zelja