Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/423

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ona tymczasem marzyła o staniu się białym aniołem, któryby po nad bagniska, błota i przepaście, niósł w poświęconych dłoniach serce pana Sylwestra.
Nagle młoda dziewczyna zadrżała całem ciałem i porwała się na równe nogi. Śród ciszy głębokiej rozległ się po całym domu dźwięk fletu, dźwięk fałszywy, ostry pszeszywający... po nim nastąpjł drugi podobny do przeraźliwego krzyku człowieka spadającego w otchłań — lecz urwał się nagle, a wnet potem dał się słyszeć sztuk przedmiotu gwałtownie rzuconego i roztrzaskującego się o ziemię. Piękna przelękła się. Dziwnie ona lubiła muzykę fletu, dochodzącą niekiedy do niej śród ciszy nocnej, z pokoju ojca. Ale takiego dźwięku, jak ten który skonał przed chwilą zerwany nagle, nie słyszała nigdy... czuła tylko że zabrzmiała w nim jakaś męka straszna, jakieś ogromne nieszczęście... Prędko jednak opamiętała się, wzięła lamkę do ręki i z niespokojną twarzą przeszedłszy na palcach bawialny pokój, przybliżyła się do zamkniętych drzwi pokoju ojca. Zssztukała z lekka po kilka razy, ale nie otrzymała odpowiedzi. W tej chwili zrodziło się w niej postanowienie wejść, rzucić się ojcu na szyję i twarz jego okryć pocałunkami. Weszła i znalazła pokój pusty. Drzwi od sieni były otwarte, wiał z nich mrożący chłód. Na środku pokoju leżał flet roztrzaskany