Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/356

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Dawaj mi je tylko, a obaczysz czy mi się podobają — z grubym śmiechem odparł Rycz.
— Więc nie dziw się że mi pilno; ja nie na jednę, ale na dwie ryby wędkę zakładam.
— Jedna ryba to pieniądze, ale druga....
— Druga! — zawołał Rodryg, i oczy jego zapaliły się znowu. — Powiedz mi czy młoda dziewczyna pozbawiona wszelkiej opieki, wyjdzie za każdego kto tylko da jej dach i kawałek chleba? — powiedz, wyjdzie czy nie wyjdzie?
— Cóż u licha! — wyrzekł Rycz niecierpliwie wzruszając ramionami — prawisz mi o głupstwach zamiast o interesie. Co mię tam jakaś dziewczyna obchodzić może? ot lepiej powiedz mi, jakto tam urządzisz?
Rodryg pochylił się nad stołem, i dwaj ci ludzie przy żółtem brzydkiem świetle łojówki długo szeptali ze sobą.