Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/331

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wą. Pan prezes wraz z panami sędziami zamianowali pana pomocnikiem regestratora.
Pan Walery słuchał tej mowy w skamieniałej jakby postawie; powieki jego ani razu nie mrugnęły, tylko usta otworzyły się nadając przeto całej fizjonomji wyraz niewymownego zdziwienia. Po chwili wszakże podniósł się nagle jakby sprężyną ruszony, a ciemne rumieńce oblały mu policzki i czoło.
— Pan prezes upoważnił pana do oznajmnienia mi o tem — zaczął drżącym i przerywanym głosem, — a więc to już rzecz pewna!..
— Najpewniejsza — odparł Rodryg powstając także — pan prezes ocenił zasługi pana, jego pracowitość, gorliwość...
— Monilko! — zawołał p. Walery zwracając się do córki — czy ty słyszysz? ja! ja otrzymałem awans, ja zostałem pomocnikiem regestratora! ja! ja!
Mówił to z rozwartemi wciąż szeroko oczami i szkarłatnie zarumienioną twarzą. Zdawało się, że wyrazy jakie sam wymawiał, były mu niezrozumiałemi. Zdziwienie jego było tak wielkie, tak niezmierne, że nie zostawiało jeszcze miejsca radości. Czy słyszysz Monilko — powtórzył — mnie awansują! mnie!
Monilka, której twarz przy pierwszem usłyszeniu wiadomości błyszczała serdecznem zadowole-