Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/330

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pan Walery wyprostował się jeszcze sztywniej, oczy jego niespokojnie poczęły biegać z przedmiotu na przedmiot.
— Powinszować? — wymówił tonem najgłębszego zdziwienia — i czegoto proszę pana?
Monilka podniosła oczy z nad roboty, i z ciekawością przysłuchiwać się zaczęła rozmowie.
— Otrzymałeś pan awans, — wyszeptał Rodryg.
Pan Walery wyciągnął ku niemu szyję, i jakby sądząc, że źle usłyszał, zapytał?
— Co? co takiego pan mówisz?
— Otrzymałeś pan awans — szepnął powtórnie młody człowiek.
Pan Walery jakby sprężyną poruszony podniósł się z krzesła, ale wnet na nie znowu opadł. — Jaki awans? co za awans? pytał z szeroko roztworzonemi oczami.
Rodryg uśmiechał się ciągle uprzejmie, słodkawo, i z pod powiek spuszczonych skośne spojrzenia rzucał na siedzącą przy oknie młodą dziewczynę.
— Uważałem sobie za bardzo przyjemny obowiązek — zaczął — pierwszy oznajmić panu wieść, która dla każdego z nas urzędników, bywa miłą i pożądaną. Zresztą otrzymałem na to wyraźne upoważnienie pana prezesa, który życzył sobie, abyś szanowny pan dowiedział się o jego rozporządzeniu wprzódy, nim ono dojdzie pana drogą urzędo-