Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/309

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rych znał, i z którymi wiązały go jakiekolwiek stosunki. Że zaś wszyscy znajomi jego, córki swe oddawali lub posyłali na pensję, pan Walery zaczął też swoją, skoro tylko żądanego dosięgła wieku, posyłać na pensję. Nie przyszło to biednemu kanceliście bez długich i wielce dolegliwych ofiar.
Aby módz zadośćuczynić kosztom jakich wymagała edukacja Moniki na pensji, pan Walery uszczuplił niezmiernie domowe swe wydatki. Przedewszystkiem odprawił kucharkę, a zaczął w sąsiedniej garkuchni jadać obiady nie mniej szczupłe i skromne od szczupłej i skromnej summy piętnastu groszy, jakie dziennie za nie płacił. Surdut p. Walerego, jego czapki i obuwie trwały wieki, podczas gdy Monilka przybiegając z pensji do domu, miewała zawsze ciepłe futerko w zimie, a w lecie ładne płaszczyki, słomkowy kapelusik opasany wstążką, i zgrabniutką torebkę na książki. Jakkolwiek jednak oszczędnym był p. Walery, w miesięcznym jego budżecie wynoszącym nie spełna sto złotych, częste trafiały się deficyty. Zdarzało mu się więc nieraz przez kilka dni niezajrzeć do garkuchni; wieczory spędzał na zapijaniu wodą twardej kromki chleba czarnego, i pisaniu listów do cesarzów i królów, przy świetle dwugroszowej łojówki. Ale gdy tylko Monilka zjawiała się w domu, mieszkanko pana Walerego oświetlało się wesołym blaskiem lampy, a na stole pojawiały się pierniczki i ciastka, które brane często na