Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/306

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że i dwie jedynie zdrowe myśli, które rozświecały tę ciemność, jaka zalegała jego głowę, i nie pozwalały rozpanowywać się jej tam zupełnie.
Córkę pana Walerego, gdy jeszcze była małą dziewczynką, przezwano księżniczką. Ironiczna ta nazwa, była jakby dziedzictwem spadłem na nią po rojeniach ojca, i została już przy niej nazawsze. Monilka skończyła lat ośmnaście wtedy, gdy ojcu jej upływała ostatnia setka dziewięciu tysięcy dni pracy biurowej. Tytuł księżniczki nie zdawał się zrazu przypadać dobrze do jej powierzchowności; nie posiadała bowiem ani wysokiego wzrostu, ani dumnego czoła, ani imponujących wejrzeń i ruchów, które łączą się koniecznie z pojęciem o dziewicach pochodzących z wysokich rodów, lubo w rzeczywistości nie zawsze bywają ich udziałem. Monilka nie była nawet piękną, ale tylko doskonale ładną. Byłato ładność skończona, prześliczna, więcej może niż piękność chwytająca za serce i wzrok podbijająca; ładność objawiająca się w każdem spojrzeniu, uśmiechu, w każdym kroku lub ruchu tej dziewczyny. Mniej niż średniego wzrostu, szczupła i delikatna, z dziecinnie małemi rączkami i nóżkami, Monilka miała pociągłą, przezroczysto-białą twarzyczkę, śród której drobne usta wykwitały jak gałązka koralu, i wielkie podłużne oczy błyszczały z pod wypukłych powiek i długich ciemnych rzęs złotawemi iskrami, palącemi się w szafirowych źrenicach. Żywa, zwin-