Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/228

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

którego ochrypłe od starości dygotanie oznajmiało upływ czasu ojcu, dziadowi a może i pradziadowi hrabiego, nakoniec proste, twarde łoże żelazne, na którem zwykł sypiać, i wielkie biuro, którego szuflady napełnione były stosami zapisanego papieru, stanowiącemi owoc mozolnej pracy i sumiennych studjów całego życia tego, w rodzie wszech hrabiów tego świata, białego kruka.
To też gabinet hrabiego Seweryna służący mu zarazem za sypialnię, za całe umeblowanie posiadał tę wielką rzeźbioną szafę, z za szyb której wyglądały rzędy ksiąg, po większej części starych i grubością swą imponujących; to żelazne łoże zasłane z prostotą, a nawet surowością, przypominającą obyczaj rycerski; to biuro, które umieszczone pod zegarem zdawało się przysłuchiwać ochrypłemu jego odgłosowi, i ten zegar, który wisząc nad biurem zdawał się opowiadać mu ciągle, ciągle o tych następujących po sobie ludziach, którzy siadali z kolei nad niem, czytali, pisali, łamali się z myślami własnemi, i bratali z myślami mędrców, a wciąż poglądali na stare, poważne oblicze zegaru — pytając go ile już minut ich życia udało się w tę wsteczną tajemniczą podróż przeszłości, z której żadna już minuta do żadnego nie powraca człowieka.
Pokój ten poważny i surowy nie przeto był smutnym lub nagim. Rozweselały go trzy szerokie