Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/208

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niem. Zimna krew Suszyca zapanowała nad nim wkrótce.
— Czy możesz pan dostarczyć mi ich? — zapytał.
Suszyc milczał chwilę; powieki przykryły mu źrenice, po czole przebiegły zmarszczki, niby wybijające się na zewnątrz ślady nagle zaniepokojonej myśli. Szybko jednak podniósł oczy, rozjaśnił czoło, i odparł krótko.
— To być może.
— A więc, — wymówił Anatol, — pozostaje nam tylko umówić się o warunki. Rozumiesz pan, że sumę jaka będzie mi dostarczoną, przyjmę tytułem pożyczki, a podyktowanie warunków...
— Panie, — przerwał Suszyc, — nie powiedziałem nic na pewno, nie zobowiązałem się do niczego. Racz pan krótko i bezpośrednio odpowiedzieć na moje pytanie: jaka suma pieniędzy wydaje ci się niezbędną dla zbudowania podstawy, na której wzrastaćby mógł już dalej gmach twej wielkości.
Anatol myślał chwilę i miał odpowiedzieć, gdy do pokoju wszedł kamerdyner, i na srebrnej tacy podał panu swemu dwa listy z pocztowemi stemplami. Młody człowiek spojrzał na adres obu listów — a musiał w nich poznać znajome sobie pisma, gdyż z grzecznością światowca poprosiwszy gościa swego o pozwolenie, pośpiesznie rozłamał pieczęcie i czytać zaczął. Im dłużej czytał, tem żywszym ogniem zapalały się oczy jego; ale byłto ogień rozbudzony