Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

powierzał, przedstawiała jakąkolwiek szansę powodzenia, Suszyc podjąłby się jej z pośpiechem, tak dla niespodziewanego zysku, jak przez chęć poprawienia nadwerężonej, rzec można zgubionej swej reputacji.
— I cóż mam teraz czynić? — wyrzekł jakby do siebie młody człowiek, na którego twarzy znać było namysł głęboki, a zarazem energją nie pozwalającą mu ani na chwilę poddać się zniechęceniu.
Suszyc patrzył na syna dawnego swego klijenta coraz uważniej i przenikliwiej. Po chwili zapalił cygaro, i bardzo spokojnie mówić zaczął.
— Co do mnie, pozwól sobie pan powiedzieć, że nie widzę w położeniu pańskiem nic tak bardzo kłopotliwego. Jesteś pan młodym, co znaczy wiele; jesteś wolnym od wszelkich ciężarów rodzinnych, co lubo ujmuje panu zapewne wiele nieocenionych przyjemności życia, niemniej jednak w rachunku dobrych szans pańskiego położenia, znaczy jeszcze więcej niż młodość. Nakoniec i przedewszystkiem, znajdujesz się pan na tej świetnej drodze zaszczytów i godności, która otwiera się tylko przed uprzywilejowanymi tego świata, a na której, mam niezachwiane przekonanie, opierasz się pan pewną i niewzruszoną stopą.
Anatol z uwagą wsłuchiwał się w te słowa Suszyca.