Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Na te wyrazy syna zdaje się nieznaczące, twarz Suszyca zmieniła się nagle, przebiegła po niej błyskawiczna bladość, brwi drgnęły, usta zacisnęły się kurczowo. Trwało to jednak zaledwo mgnienie oka, po czem linje tej twarzy wróciły do nieruchomości, a na zwiędłych wargach osiadł zwyczajny im uśmiech. Złożył obie ręce na stole i podnosząc się z kanapy rzekł: — Wstawajmy!
Obiad był już w istocie skończonym, ale pani Suszycowa nie poruszyła się ze swego miejsca i prostując kibić swą ściśle zamkniętą w czarnym puklerzu, wymówiła z uśmiechem: — Pozwól kochany mężu...
Suszyc opadł na kanapę, i zapalając papierosa odpowiedział spokojnie. — Pozwalam najukochańsza żono.
Córki zamieniły w tej chwili spojrzenia, a matka rodziny odchrząknąwszy głośno i przeciągle, mówić zaczęła:
— Pozwól kochany mężu abym przedewszystkiem zadała ci pytanie: czy usposobionym jesteś w tej chwili do rozmawiania ze mną o potrzebach domu naszego, i o potrzebach naszych dzieci.
— Wiesz dobrze o tem najukochańsza Honorato, — odpowiedział mąż, patrząc w sufit i wypuszczając z ust niteczki błękitnego dymu; wiesz o tem dobrze, iż w każdej chwili mego życia usposobionym jestem do rozmawiania z tobą o każdej rzeczy, ja-