Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i z nadzwyczajną powagą na twarzy wczytywała się w opis losów Adrjanny de Cardoville i księcia Dżalmy; młody mężczyzna ze spuszczonemi oczami i rękami w kieszeniach surduta, siedzący w najciemniejszym kącie pokoju, i matka rodziny, która stojąc przed lustrem zawieszonem pomiędzy oknami, przygładzała swoje płasko nad czołem zaczesane włosy, i spinała na przodzie stalowe guziki atłasowego pancerza, ściśle przylegającego do długiego jej stanu, kościstych ramion i wklęsłej piersi. Milczenie panowało w pokoju, przerywane od czasu do czasu szelestem kartek przewracanych ręką czytającej panny, dźwiękiem noża wymykającego się z palców drugiej, lub ostrem, przenikliwem chrząknięciem małej chudej kobietki, spinającej przed źwierciadłem stalowe guziki atłasowego kaftana. Ciszę tę wszakże przerwało wejście do pokoju ojca rodziny.
Byłto człowiek średniego wzrostu, chudy, z mocno szpakowatemi włosami krótko przystrzyżonemi, z bladą, długą twarzą. Czoło człowieka tego było stare, bardzo stare; nosiło ono na sobie cechę dziwnego jakiegoś zwiędnięcia, którego nie można było kłaść na rachunek wieku, ale raczej stopniowego usychania, podobnego temu, jakiemu ulegają liście roślin w porze przedwczesnych słót i chłodów. Oczy jego były także chłodne, bardzo chłodne, głęboko osadzone i światło-szare; patrzyły