Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rzynane, a jedna bibułą zaklejona. Story były tam także, ale jakieś szare, brudne, zmięte, nie ostro kończastemi zębami lecz podartemi szmatami ugarnirowane. U dołu, zamiast strzępiastych papierków, sztucznego mchu, jagód, grzybków, ptasząt i rogów obfitości, leżała warstwa grubego wilgotnego piasku, z powtykanemi w nią tu i owdzie czarnemi, brzydkiemi węglami. Oprócz tego, na rozesłanych utłuszczonych papierach, a nawet i bez papieru, leżały tam i stały rozmaite przedmioty, których jedną nazwą określić niepodobna. Były tam bowiem rozmaitego kształtu i kalibru słoiczki i flaszeczki, jedne od pomad, inne od lekarstw, a inne jeszcze niewiedzieć od czego; napoczęte słoiki powideł i konfitur ocierały się o nadtłuczone butelki ze spleśniałym octem i zepsutą oliwą; okrawki chleba zwalane piaskiem mieszały się z kawałkami żółtego mydła, i odłamami skamieniałego sera. Słowem była to jakaś dziwna spiżarnia, umieszczona pomiędzy podwójnemi szybami okien, do której każdy snać wkładał to co mu zbywało, co chciał zakonserwować na później, ale co nie użyte długo, może przez skąpstwo, nie uprzątnione zapewne w skutek nieporządku, psuło się, i oczom przechodzących przedstawiało widok nad wszelki wyraz niemiły.
Wpatrzywszy się pilnie w szyby tych dwóch smutnie a bardziej jeszcze nieporządnie wyglądają-