Strona:Eliza Orzeszkowa - Mirtala.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

téż do cielęcia, ulanego ze złota. Posiadają czary i zaklęcia, któremi cudzoziemców nawracają na swoję wiarę. Mnóztwo jest w Rzymie ludzi, którzy wiarę ich przyjęli. Czy lud rzymski spokojnie patrzéć będzie na opuszczone bóztwa swoje?... Poprzedni Cezarowie nieraz już przeciw Azyatom tym świętości Rzymu bronili. Klaudyusz wypędził ich z Rzymu. Cezar Wespazyan łagodny jest i zatrudniony wielce innemi sprawami, ale nienawidzi ich, i po tém, co wczoraj zaszło na Septach, opuści pewno na nich karzącą prawicę...
Na Forum rozległy się syczące szmery:
— Cezar ich nienawidzi! Czy słyszycie? Cezar ich nienawidzi! Sługa Cestyusza wié, co mówi! Mówi on, że Cezar ich nienawidzi!
Wysmukły, zgrabny człowiek, w płaszczu z kapiszonem, szybko teraz opuścił, błyszczący niezmiernemi bogactwy i huczący wrzawą roznamiętnionych tłumów, rynek obywatelski. Z trudnością niejaką przecisnąwszy się przez gęsto zaludnione i pysznemi gmachami otoczone ulice Tuskulańskie, minął rynek drzewny, okryty pijącą i hulającą tłuszczą, okrążył wielki cyrk, nad którym akrobata, podobny do jaskrawo opierzonego ptaka, wieszał się po wysoko rozciągniętéj linie, i wązkiemi, cichemi już przejściami wstąpił na Awentyn, gdzie ażurem kolumnady swéj i barwami fryzu, przez Artemidora malowanego, jaśniał portyk Cestyusza.
Tu ciszéj znacznie było, niż gdzieindziéj. Na krzyżujących się dokoła portyku ulicach nie zastawiano stołów z ucztami i nie hałasował ucztujący lud; w portyku zaś przechadzało się kilku ludzi, z których jeden, najwyższy i najbarczystszy, brodę miał siwiejącą, płaszcz ciemny i twarz spokojną, choć gęsto zbrużdżoną. Przechodzień, idący z Forum, przystanął i słuch wytężył w stronę przechadzających się ludzi. Zatrzymali się téż oni wkrótce w pobliżu jego. Młody i świeży głos zapytywał:
— A teraz, Muzoniuszu, powiedz nam, czém jest odwaga?
Plecami wsparty o kolumnę, z ramionami skrzyżowanemi u piersi, stoik odpowiedział:
— Odwaga, Epiktecie, jest cnotą, uzbrojoną w obronie sprawiedliwości. Nie jest ona potworem, który rzuca się w porywie chciwości i barbarzyństwa, dla nasycenia chuci i pychy, lecz wiedzą o prawach ludzkich, nauczającą odróżniać to, co znosić wypada, od tego, co cierpianém być nie powinno. Serce Sparcyaty gorzało tylko dla zwycięztw. Tak samo dzieje się z pysznym. Chce on być piérwszym, chce on być jedynym, a wznieść się tak nad innych nie może, bez zranienia sprawiedliwości i zdeptania dobra. Z takim walcząc, odważnym szermierzem sprawiedliwości będziesz...
Chwilę panowało milczenie. Poczém ktoś znowu zapytał:
— A czém-że, mistrzu, w saméj istocie swéj jest dobro?
— Składają się na nie cztery pierwiastki: miłość ludzi, miłość prawdy, miłość wolności i miłość harmonii.
Wysmukły przechodzień, który, z jedną stopą, postawioną na podstawie