Strona:Eliza Orzeszkowa - Marta.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— No powiedz mi, droga Maryo, rzekła, powiedz szczerze: czy możesz ręczyć za to, że twoja protegowana jest osobą porządną, akuratną, biegłą w rachunkach, pełną taktu i znajomości ludzi, tak jak ręczyłaś, że jest ona uczciwą?
— Nie, Ewelino, z trudnością wymówiła Marya, za to ręczyć nie mogę.
— A teraz, z coraz większą żywością nacierała na towarzyszkę właścicielka sklepu, powiedz mi, czy możecie wy ludzie teoryi i rozumowań sprawiedliwie wymagać od nas, ludzi rachuby i praktyczności, abyśmy przez filantropią, przez, jak mówiłaś, inicyatywę obywatelską, przyjmowali do zakładów naszych osoby do interesów niezdatne, a przez to narażali się na kłopoty, straty, całkowity może upadek naszych przedsiębiorstw? Powiedz mi, czy ktokolwiek może słusznie wymagać od nas tego?
— Zapewne że nie, wyjąkała Marya.
— Widzisz więc, rzekła Ewelina, że powinnaś mię mieć za usprawiedliwioną jeśli życzeniu twemu zadość nie uczyniłam. Fakt wytrącenia z dziedziny przemysłu kobiet ubogich jest zapewne smutny, ale na konieczność jego i nieuniknioność składają się tak kaprysy i nie zupełnie jasne instynkta koboet bogatych żądnych rozrywki i Bóg wie jakich wrażeń,