Strona:Eliza Orzeszkowa - Kilka słów o kobietach.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Z jakich ogniw skute są kajdany, od których uwolnić się one pragną? Jarzmo to miałoż-by, jak dowodzono ongi, być tyranią mężczyzn, tych okrutników, narzucających kobietom, mocą fizycznéj siły, swoję brutalską przewagę? Tak utrzymywano niegdyś, ale dziś urojone wyobrażenie o tyranii mężczyzn względem kobiet doświadczyło także losu „czapli na wysokich nogach”. Uśpiło nudą tych, co o niém słuchali, i przestało zajmować wszystkich. Dziś każdy rozsądny człowiek, a zatém i każda rozsądna kobieta, wié dobrze, iż ten okrutny, tak niegdyś okrzyczany, rodzaj męzki jest sobie zwyczajnym zbiorem ludzi, w którym są wielcy i mali, źli i dobrzy.
Dziś wszyscy rozsądni wiedzą, iż, w klasie oświeconéj przynajmniéj, mężczyźni nie są wcale tyranami względem kobiet, a jeśli między nimi znajdzie się jaki naśladowca okrutnego Barbe-Bleu, co tak strasznie męczył swoje żony, to téż wzajem i między płcią piękną bywają panie, mające przy pantofelkach żelazne podkóweczki, i takie, o których to opowiadał powieściopisarz: „Pan pułkownik poprowadzi na spacer pieski pani pułkownikowéj”. (Druga żona Korzeniowskiego).
Jeżeli więc mężczyźni nie są tyranami względem kobiet, chyba wyjątkowo, cóż jest jarzmem ciężącém kobietom? Byłoż-by niém życie rodzinne? byłyż-by niém obowiązki i zatrudnienia codziennego,