Strona:Eliza Orzeszkowa - Iskry T.1.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Więc fakt, cyfra, interes i siła, a potem jeszcze tylko jedna rzecz: Użycie.
Umiał używać! jaki to był miły chłopak i zarazem jakie to było pyszne zwierzę na rozmaitych kolacyach, śniadańkach i innych zebraniach, śród których wyłącznie królowały: Lied, Weib und Wein, a nawet tylko Weib i Wein, bo Minnesingerzy ze swojem Lied, dawno już zamieszkali w lamusie przodków! Ale przy Weib i Wein, Garski nabierał werwy i natchnienia, pozbywał się wszelakiej wyniosłości i sztywności, stawał się w całem znaczeniu bon enfant czy bon prince, miłym chłopcem bez żółci ani ironii. Opowiadał anegdoty, śmiał się, czasem nawet, pod wpływem szlacheckiego atawizmu, współbiesiadników obejmował i całował. Ale niechże mu w takich chwilach jaka kobieta lub jakie o nią współzawodnictwo silnie do głowy i zmysłów uderzy!
Chociaż dawno już przestałem widywać go w podobnych okazyach, mam jeszcze przed oczyma uśmiech tych warg czerwonych, którego nie powstydziłby się Heliogabal, rozciągnięty na fijołkach, i pierścienie tych czarnych włosów, podnoszące się jak rożki Pana, bożka natury, nad czołem, które całkowicie traciło myślicielską zmarszczkę i zapływało ciemnym rumieńcem, gdy oczy topiły się w płynnym miodzie.
Raz widziałem go w postaci, nie Fauna albo Satyra, lecz pantery. Było to na giełdzie, w czasie wielkiego targu, o pewne papiery publiczne. Dość