Strona:Elegie Jana Kochanowskiego (1829).pdf/056

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nie myślę, byś je okiem pogardliwém mijał,
Boś im zawsze życzliwie jako baczę sprzyjał,
Tak nawet, że ni wojna ni praca wysoka,
Niemogły z przed twojego usunąć ich oka,
Jeśliś ich nieprzepomniał śród zgiełków i boju,
Niech ci teraz weselą skąpe dni pokoju.
Godna byś nam się niezdał naśledcą być owych,
Co wyżéj równych siadłszy śród zaszczytów nowych,
Niedojrzą już przyjaciół, żądają wywodu,
Jakie miana dzierżawią, jakiego są rodu, —
Ale to innych grzechy — Tobie nuci śmiała,
Muza, choć splotem bluszczu skronie przyodziała,
Tobie śpiewa od serca: niech zajęte przędzą,
Parki końca dni twoich na późno oszczędzą.







ELEGIA  XIV.

DO LIDYI.


Żegnam niewdzięczne miasto! — Już na wiejskie wczasy,
Zezwoliła Lidya wstąpić do kolasy,
Ty mi odtąd Amorku! pędź wołki na smugi,
Przemyślnymi rękoma wyrabiaj mi pługi,