Strona:Elegie Jana Kochanowskiego (1829).pdf/043

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Oby każdy z obrońców na polu zwycięstwa,
Mógł mieć lubą dziewicę świadkiem swego męstwa!
Bo ktoby się ucieczką przy kochance zmazał,
Albo lękał się umrzeć, gdyby wyrok kazał?
Wierzę, iż dzielny Hektor nie unikał zgonu,
Lecz widząc Andromakę w wieży Ilionu,
Jakże zapewne pałał, jak reszty sił użył,
Aby u wiernéj żony na chwałę zasłużył! —
O wieleś jeszcze przemógł nad twardym wyrokiem,
Żeś ginąc, piękną śmiercią legł pod żony okiem;
Ona na twym pogrzebie wyrywała włosy
Krwawiąc lice, rozpaczy wydając odgłosy,
Zakrzepłe rany twoje omywała łzami,
I do ust martwych swymi przylgnęła ustami;
Ciało na stos włożyła i najdroższe szczątki,
W drogą urnę dla wiecznéj zebrała pamiątki. —
Wstaje słońce czy zchodzi, ona przy twym grobie,
Niewzruszona jak posąg płacze cię w żałobie. —
Nie! ja sławy Hektora nie chcę się napierać,
Lecz gdybym śmierci pragnął, tak bym chciał umierać.