Strona:Edward Słoński - Wiśniowy sad.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i spójrz w gasnącą zorzę —
być może z niej wypłynę.

— A jeśli nie wypłynę,
nie czekaj mnie napróżno,
lecz w czarnych wód głębinę
rzuć sakwę mą podróżną.

— A jeśli nie wypłynę
z pod zorzy w wieczorów,
korale zdejm matczyne
i za mnie pacierz zmów! —


6

Wiatr srebrne chmury zwełnił,
łódź popłynęła w dal,
dech morza pierś napełnił
błękitnym szumem fal.