Strona:Edward Słoński - Wiśniowy sad.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rwą się i płyną w dal,
niby uroczny śpiew.

Słucha w błękitach Pan,
jak morze bije w dzwon,
patrzy, jak z srebrnych pian
wyrasta Jego tron.

Od brzegu kędyś w dal
odbiła nasza łodź...
Ktoś mówił: — Mosty spal! —
Ktoś mówił: — Wszystko rzuć! —

Spaliłem mosty już,
uciekłem w obcą dal,
a za mną w bezkres mórz
mój stary poszedł żal.

Na ciężkich skrzydłach mew
przyleciał Bóg wie zkąd