Strona:Edward Redliński - Konopielka.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

elektryczność czy to w sklepie, czy w kościele: te świeczniki bez świeczek to elektryczność. Ale co tam świeczniki!
I rozpowiada o lampach elektrycznych w domu, w chlewach, stodole, na gumnie, o przedłużeniu dnia na wieczór i noc choćby do wschodu: skończy sie oczow marnowanie, z kurami spanie. Dalej, elektrycznościo można prać, prasować, gotować i piec, młócić, mleć, rżnąć sieczke, piłować drzewo, doić krowy, gotować świniam, wylęgać kurczaki. W końcu mówi o radju, że to okno na świat cały, że tędy droga do szczęścia, rozumu, bogactwa. Słuchali my ciekawie, nikt nie przerywał, bo mówił iżynier pewnie, nie przypochlebiał sie, nie napraszał. Jakby jemu zanadto na naszej zgodzie nie zależało, jakby strasznie pewny był swojego towaru.
A Kramar pyta, ile ta elektryczność kosztować bedzie.
On gada: srednio tyle a tyle tysięcy.
Fiu! Dwie trzy krowy! mówi Kramar, który ma głowe do prędkiego liczenia w pamienci i na papierze, i handluje nafto, solo, mączko, goździami, siostre za handlarza wydał. Aż dwie, trzy krowy, i to duże!
Yy, ja tam wole mleko pić, niż te elektryczność, ogłaszajo Domin.
A po ile te motory i maszyny? dopytuje sie Kramar.
Iżynier ogłasza, ile kosztuje motor. A ma-