Strona:Edward Redliński - Konopielka.djvu/233

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

naprawde Kaziuk nie wiesz, że nie prędzej w robocie najważniejsze? Jakby szło o prędzej, to możno konia puścić z bronami, całe płoske wytrachtuje tobie do obiadu, jeszcze prędzej niż koso!
Grzegorpioter bierze mnie pod łokieć: Na co tobie ta kosa, pyta się smutno. Ty więcej już koso nie koś, prosi, pojutrze ty przychodź z sierzpem.
A tato: Pojutrze? On i jutro robić wyjdzie, w niedziele! Jak on kosy sie nie wstyda to on i niedziele naruszy!
A Domin: Prawdziwie, jak ty z koso do żyta wyszed, to już tobie nic nie święte!
W piątki bedzie mieso jad! przepowiadajo Grzegorycha.
Przed krzyżem czapki nie zdejmie!
Obrazy pozdejmuje!
Żonke porzuci!
Bez ślubu żyć bedzie!
Boga wyprze sie!
Posłuchaj mnie Kaźmierz, odzywa sie znowuś Grzegorpioter: Żyjesz w ludziach, żyj jak oni. A ty mądrzysz sie, wywyższasz: sierzpy masz ty za nic! A tych co sierzpami żno bierzesz bratku już za durniów!
Gadaj od razu, że my dla ciebie durne, napluj nam w oczy, to my sobie pójdziem, odzywajo sie Szymon z broźny, ale tak smutno, że nie chce sie mnie ani żartować, ani mądrzyć sie: Nie stryku, mówie, wcale nie, czy ja mówił że wy durne?