Strona:Edward Redliński - Konopielka.djvu/231

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tyle nie nażniwował co my! Michały żeli we czworo tato pomagali im na piątego, a wszystko jedno: nas tylko trójka, a nażeli my ze dwa razy tyle co Michały.
Wiązawszy, ustawiawszy podchodzim bliżej do drogi, między ludzi. Ale nikt nas nie zaczepia, jakby kosa zapomniana.
Tylko tato stojo prosto, korco ich moje dziesiątki.
Aż nie wytrzymujo: łapio jeden snopek, stawiajo gomlem na rżysku, jak nie krzykno: ej, sąsiady! widzicie? Widzieli wy jakie snopki Kaziuk wysztukował? O, w talji jak panienka, a w kłosach jak mietła! Michalicha z siostrami śmiejo sie: cha cha, jak mietła, poszturchujo sie.
Nie snopek ale wierzba! krzyczo Domin rozpaliwszy sie na nowo i nioso swoj snopek przez szóste miedze: Snopek, bratku ma wyglądać tak! I stawiajo swój snopek koło mojego.
I prawdziwie, ładniejszy jest, mało przewężony, ścisły jak równianka na Zielne, słomka do słomki przylega jak zapałki w pudełeczku.
O, to jest snopek! chwalo tato. A tamto? Mietła, kołtun, marnowanie żyta!
Jakież marnowanie, odpowiadam ja spokojnie: Czy z mojego snopka gorsza sieczka bedzie? Gorsza słoma na podścioł?
Ale porównaj wage, chwalo sie Domin:
mój snopek, o, jaki ciężki, z pół puda! A twój, hehe, toż to puch! Pierzyna! Moj ze trzy two-