Strona:Edward Redliński - Konopielka.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

o mnie, Dominus Wobiskum! Coś tu o mnie jest!
Jest i o Kaziuku, mówio Szymon: Czyż nie śpiewa sie w kościele Kirelejson? A jak na nich, na Bartoszkow, przezywajo? Nie Kierelejsony?
Domin aż wstali: prawdziwie, Kirelejsony! Nu i sam Kaziuk, czyż nie podobny do Kirelejesona? Mało gada, dużo myśli: usiądzie, podeprze brode: myśli, myśli!
A Szymon, smutno: Tylko o mnie nic nima, ech, już widać taka moja dola kulawa, że ja zawsze na końcu.
Nie, mówie, jest i o was!
Szymon podskoczyli: Jest? O mnie? Nu gadaj!
A czy ksiądz nie śpiewa Sekulase Kulorum? mówie. Sekulase Kulorum! Czy nie słyszycie: coś tutaj jest o kulasie! Czy to nie o waszym, stryku?
Szymon prawie rozpłakali sie ze szczęścia: Patrzajcie, ludzi, i o mnie kulawym Pambóg nie zapomniał! Sekulase Kulorum! A jaż tyle razy słyszał to w kościele i nic nie wiedział, że o mnie śpiewajo! Patrzajcie: Dominus Wobiskum, Kirelejson i Sekulase Kulorum? Toż my teraz jak Trzej Królowie! Nu i co teraz?
Usiedzieć nie możno było z radości, chodzili my po chacie, głowami kręcili, dumali, Szymon co raz po kuśtyku sie klepio, klepio. Aż mówio:
Ha! Rano niby powioze ja te dary do Suraża. Ale wiecie co? Nie pomyście, że ja boje sie roztopow. Abo że lenie sie rano wstać. Nie