Strona:Edward Redliński - Konopielka.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

brakowało. To zamiast konia postawili my pomiędzy hołobli kulik słomy.
A dymnik zatkalim Dominowi.
Dalej czarnym Litwinom założylim słomo drzwi: całe sterte ułożylim gomlami na sztorc. A drzwi u nich odmykajo sie nie do sieniow, tylko na dwor!
Mazurowi Co to ja zawiązalim od nadworza drzwi lejcami: żeby wyjść z chaty, Nowy Rok zacząć, bedzie musiał dubeltowe zimowe okna wyjmować! Szymonowi Kuśtykowi operlim o drzwi ciężki kloc: rano, jak naciśnie zamyczke, nachylony kloc zwali sie do sieni, na łeb Szymonowi, może i po Kuśtyku haknie. Dalej poszli beze mnie, do Mazurowych dziewcząt poszli, przebierać sie: chłopcy za cyganki, wysztukujo sobie cycki i zady z siana, podkraszo burakiem policzki, słomiane kosy pozaplatajo i spod chustkow wypuszczo, nałożo sukienki do piętow. A dziewczęta boty z cholewkami obujo, nogawki wpuszczo i poodziewajo kawalerskie marynarki, i czapki na bakier, i wąsy podomalowujo węglem i ech, cyganow bedo udawać, pójdo po chatach z ręki wróżyć, z wody, czarować dymem, o dzieci sie targować, podpytywać ojcow, matki dzie ich syny, córki z domu pogineli, i przyśpiewywać, i tańcować, a i myszkować za plecami, z garkow wyjadać: tego wieczora wszystko dozwolone, wszystkie żarty. A potem tygodniami bedzie sie zgadywało, która była tym cycatym cyganiukiem, jakaż to pleczysta cyganka łokciem cegłe z pie-