Strona:Edmund Różycki (Szkic biograficzny).djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chłopów na spienionych koniach. Wstrzymano dopędzających. „Czego chcecie?... pytano. — „My do p. generała, aby mu się poskarżyć, iż po dawnemu u nas... pan nic nie zmienia“...
13 maja jazda wołyńska zajęła miasteczko Połonne, niegdyś twierdzę dawnej Rzplitej, już za dni kampanii 1793 r. spustoszoną i niezdatną do obrony. Załoga mała, nieprzyjacielska, umknęła z miasteczka, zostawiając składy efektów wojskowych. Parę dni oddział tam organizował się, otrzymał posiłki ściągnięte z obozu Ciechońskiego; kuł swe lance, przygotowywał się do dalszych spieszniejszych marszów, do cięższych niewczasów, do obfitego krwi przelewu. Podczas parodniowego pobytu w Połonnem, widziano Mszę św. polową odprawioną w obozie: zrobiła ona niemałe wrażenie na młodym żołnierzu i mieszkańcach, marzących o blizkiem zmartwychwstaniu ojczyzny.
Generał znał już dobrze odwagę i gotowość bojową swego żołnierza, pragnął wszakże wypróbować przybyłe szwadrony z pod Ciechońskiego. Wydał więc rozkaz, aby powołano ochotników do mającej się utworzyć wycieczki na ukrytego w blizkiej okolicy nieprzyjaciela: był to fałszywy alarm; przyniósł atoli pożądany rezultat. Z ostatnim wyrazem odczytanego rozkazu dziennego, gdzie dobitnie wypowiedziane były złowróżbne słowa: „być może, iż z was ani jeden nie wróci“... całe szeregi ochoczo stanęły do apelu... „Każdy, mówi wyżej cytowany uczestnik owych chwil bojowych, z prawdziwą dumą żołnierza miał czoło wypogodzone... cisza zapanowała jak w świątyni“... Przenikano się