Strona:Edmund Różycki (Szkic biograficzny).djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Posiadamy z tradycyi jeden szczegół jego owoczesnego życia, gdy chlopięciem małem z trudnością nałamywał się do wojskowego rygoru szkoły, a tęsknił do ziemi ojczystej i wszystkiego co własny obyczaj przypominało, lub zadość czyniło pragnieniom serca młodocianego.
Wśród niższych dozorców szkoły, podoficerów, którzy byli instruktorami musztry, spotykano wówczas jednego Polaka, weterana, prawdopodobnie 1831 r.; oddano mu pod dozór bezpośredni w sprawach exercycyj wojskowych, małego Edmunda. Stary żołnierz posiadał malutką polską książeczkę do nabożeństwa, z którą nigdy nie rozstawał się; a miał znać swe zachowanie u zwierzchności, iż mu jej nie odbierano, czy też ukryć ją umiał. Zresztą, w onych czasach, za dni Mikołaja I, znęcanie się nad ludźmi innej wiary lub narodowości, znęcanie się na własną rękę, przez niepowołanych do tego z najwyższego rozkazu, nie było pozwolonem. Istniał nawet ukaz cara Mikołaja I, zabraniający żołnierzom Rossyanom używania wyrazu „Polak“ w znaczeniu przezwiska obelżywego, a niemniej przypominania z urąganiem Polakom ich smutnej doli. Znęcać się mógł tylko panujący, lub ci którym to zlecił; rozpętano instynkta krwiożercze całego narodu rossyjskiego dopiero za następnego panowania. Mikołaj, znając usposobienia destrukcyjne narodu swego, trzymał je na wodzy; sam był tyranem, ale nie znosił tysiąca tyranów w krajach przez Rossyę ujarzmionych, nie pozwalał pismakom, by wytwarzali prassę tyranizującą. Od drobnych szykan można więc było być wolnym.