Strona:Edmund Jezierski - Ze świata czarów.pdf/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dząc pod brzozą, spostrzegł, że ze wzgórza wyszła przecudnej urody dziewoja i zaczęła prać chusty w poblizkim strumieniu.
Zdumiał się tem pasterz wielce i chciał przyjrzeć się jej zblizka. Podszedł więc i pilnie się przypatruje, gdy naraz ona doń rzecze:
— Mój dobry człowieku, żebyście tylko chcieli, to moglibyście mnie wybawić, gdyż jestem wraz z całym swym dworem zaklęta pod ziemię przez złą wiedźmę.
Pasterz zdziwił się jeszcze bardziej; pomyślał chwilę, aż wreszcie rzekł:
— A cóż mam uczynić, by was zbawić?
— Nic więcej, tylko zbudować samemu w okolicy trzy kościoły.
— Co? zbudować trzy kościoły! — zawołał — nie, tego nie mogę zrobić.
— A to dla czego?
— Jakżeż mam budować kościoły, kiedy nawet siekiery nie umiem trzymać w ręku, a cóż dopiero robić nią.
— Ja wam dam taki topór, że jak go weźmiecie do ręki, to sam wszystko zrobi.
Pomyślał znów pasterz chwilę, aż wreszcie rzekł:
— Ha, no, jeśli tak, to dobrze.
Znikła wnet panna we wnętrzu góry, a po chwili wyszła z toporem w ręku i podając mu go, powiedziała: