Strona:Edmund Jezierski - Ludzie elektryczni 02.pdf/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ziemię, i nim spostrzec się zdołali, zostali skrępowani i uniesieni.
Napad był tak nagły i niespodziewany, że gdy odzyskali przytomność, znajdowali się już wśród obozowiska Arabów, ze związanemi rękami i nogami, złożeni na piasku i pilnie strzeżeni przez zbrojnych od stóp do głów Arabów.
Całej tej sceny bezsilnym świadkiem był Kazimierz Halicz. Zawrzał też na ten widok niepohamowanym gniewem i przez tubę specjalnej konstrukcji, której głos rozchodził się tak daleko, zawołał:
— Mahdi!... pogwałciłeś nietykalność poselską... postąpiłeś wbrew prawom, które nawet dzikie ludy szanują... Teraz między nami walka na śmierć i życie, i przysięgam, że jeżeli choć włos z głowy jeńcom waszym spadnie, z pośród was nikt żywym stąd nie ujdzie... Walka się zaczyna...
I w tejże chwili, na dany znak, wzniosły się w przestworza lotne ptaki powietrzne — aeroplany, i szerokie zakreślając koła, pomknęły w stronę obozowiska Arabów.
Stali ci nieruchomo, z wrokiem utkwionym w górę, ścigając nim zwroty latawców. Lecz co to? Gdy znalazły się one nad samym obozowiskiem, oderwały się od nich drobne, czarne punkciki i runęły na ziemię.
Rozległ się huk, trzask donośny, którym towarzyszył krzyk przerażenia i jęk bólu, rażonych pociskami napastników. Rozbiegli