Strona:Edmund Jezierski - Ludzie elektryczni 02.pdf/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
XIV.
W NIEWOLI.

Jak morze rozlały się wokoło Elektropolisu nieprzeliczone mrowia Arabów, groźnych i rozfanatyzowanych.
Czekają tylko na rozkaz Mahdiego, by rzucić się na leżące przed nimi miasto, by zanieść zagładę miastu, zda się, napozór martwemu i bezbronnemu.
Lecz co to?
Od strony miasta ukazuje się biała chorągiew, rozlega się donośny odgłos trąby, a jednocześnie czyjś głos potężny, taki, że go wszyscy niemal Arabowie posłyszeć mogą, mówi po arabsku:

„Kazimierz Halicz, wódz mieszkańców Elektropolisu, pragnie mówić przez posła z Mahdim, potężnym wodzem wiernych. Czeka na odpowiedź przychylną, by poseł, którego życie powierza się honorowi Mahdiego,