Strona:Edmund Jezierski - Ludzie elektryczni 02.pdf/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

by pracować nad dalszym rozwojem i rozkwitem jego dzieła.
Z tem zapytaniem zwrócił się do najlepszych i najwierniejszych towarzyszów swoich.
— Walczyć do ostatniego tchu w piersi, — wojowniczo rzucił pan Erazm, wznosząc do góry dumnie głowę, a w oczach jego ukazały się błyski: — trudno, zginiemy, taki nasz los, lecz wróg nie będzie mógł pochwalić się, że bez boju pozwoliliśmy zagarnąć dzieło twoje.
— A ty? — zwrócił się Halicz do Czesława.
— Jabym spróbował przeprowadzić pertraktacje pokojowe. Zwróciłbym się do nich z żądaniem, by wyłuszczyli nam swe żądania, i postanowiłbym, o ile możności, uczynić im zadość. Złota nam nie brak... możemy ich zadowolnić.
— A gdy nie przystaną?
— Wtedy walczyłbym z nimi... walczyłbym do ostatniego tchu w piersi, do ostatniej kropli krwi w żyłach... jak mówi dziad Erazm! — z zapałem zawołał Czesław.
Chwilę trwało milczenie, wreszcie przerwał je pierwszy pan Erazm, mówiąc:
— Rada Czesława dobrą jest, i radzę ci iść za nią, Kazimierzu. Choć młody, większą od nas odznacza się rozwagą. Należy wypróbować wszelkie drogi i sposoby, a nuż uda się sprawę całą załatwić bez krwi rozlewu...