Strona:Edmund Jezierski - Ludzie elektryczni 02.pdf/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tak stały sprawy po upływie dwóch lat od rozpoczęcia olbrzymiego dzieła Kazimierza Halicza, gdy naraz jakieś alarmujące wieści nadchodzić zaczęły z głębin pustyni...
Wieści te wydawały się tak dziwne i niezrozumiałe, że nikt im wiary dać nie chciał...
Wreszcie pewnego dnia do Kazimierza Halicza przyszedł Abdul, uroczysty i pełen powagi, i skłoniwszy mu się, rzekł:
— Effendi, przybywam, by zwiastować ci rzeczy niezwykłej doniosłości... Przynoszę ci wieść o wielkiem niebezpieczeństwie, które grozi i tobie, i twoim...
— Cóż to takiego? — zapytał z niepokojem Halicz...
— W Timbuktu objawił się nowy Mahdi, który z wielkim zapałem głosi wojnę świętą przeciwko tobie, panie, i dziełu twemu... Tysiące gońców jego rozbiegło się po wszystkich stronach świata, gdzie tylko wiara Mahometa ma swoich wyznawców, wzywając do broni, gromadząc hufce... I wezwanie to odnosi skutek, gdyż w odezwie swej oświadcza on, iż, dokonawszy dzieła swego przy pomocy sił nieczystych, zamierzasz, panie, wszystkich wyznawców proroka zmusić do porzucenia wiary ojców oraz siedzib ojczystych, do zajęcia się uprawą roli... Tysiące derwiszów na rynkach wszystkich miast mahometańskich głoszą tę wojnę świętą i zbierają hufce... Niedługim też jest czas, gdy wyruszą one przeciw Elektropolisowi, by przynieść zagładę i tobie, i dziełu twemu...