Strona:Edmund Jezierski - Ludzie elektryczni 02.pdf/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy i potrawy te przepojone są elektrycznością? — zapytał żartem Kazimierza Halicza jeden z gości.
— Nie — odrzekł tenże — lecz mogę zapewnić pana, że wszystkie przyrządzone zostały przy pomocy elektryczności.
— Ależ z pana istny czarodziej! — rzekł inny gość — rządzisz elektrycznością, jakby ona pokorną twą służką była... Zapewne przy jej pomocy dokonasz tego, o czem marzyli starożytni alchemicy, to jest będziesz mógł robić złoto...
— Złoto, nie! — odrzekł skromnie Kazimierz Halicz — ale djamenty potrafię robić.
Na twarzach zebranych odbiło się zdumienie...
Co?... djamenty?... Ten człowiek ma moc robienia djamentów i mówi o tem z takim spokojem, z miną tak obojętną... A toż przy takiej umiejętności można stać się miljonerem, ba! miljarderem nawet...
Podziwem zapłonęły oczy ludzkie i spoczęły na tym, co sztukę tę posiadł i tak lekko ją sobie traktował...
I naraz rozległ się głos z mocnym akcentem cudzoziemskim, tak że aż zwrócił uwagę wszystkich.
— Jeżeli pan umie robić djamenty, to proszę pokazać nam tę sztukę...
Spojrzał i Czesław Halicz wraz z innymi na mówiącego i wydało mu się, że zna tę twarz, że postać ta jest mu znajomą...