Strona:Edmund Jezierski - Ludzie elektryczni 01.pdf/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Uznali wreszcie Arabowie, że nadszedł czas wyruszenia do ataku i ostatecznego pokonania oblężonych. Ławą posunęli się naprzód, licząc na to, że szybkością i nagłością ataku pokonać ich zdołają…
Naszym przyjaciołom zdawało się, że nadeszła już ostatnia dla nich chwila; uściskiem dłoni pożegnali się przed tą ostateczną śmiertelną walką, gotując się na śmierć…
Gdy naraz…
Biegnący do ataku Arabowie zatrzymali się w miejscu jak wryci, okrzyk przerażenia wyrwał się z ich gardeł, a w chwilę potem, nie zważając zupełnie na krzyki i wołania Europejczyka, rozbiegli się na wszystkie strony…
Do uszu naszych przyjaciół doleciał jakiś dziwny szmer z góry…
Spojrzeli tam, i okrzyk radości wyrwał się z ich piersi.
Byli ocaleni.

KONIEC TOMU I.