Strona:Edmund Jezierski - Ludzie elektryczni 01.pdf/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

two wywnioskować można było, iż liczba zbliżających się ludzi jest bardzo znaczną…
Zresztą instynkt Aï, tak silnie rozwinięty zazwyczaj w dzieciach pustyni, wyraźnie wskazywał, że byli to „oni“, ci sami, od których ciosów zginęli jej rodzice, a którzy w pamięci jej utkwili na zawsze…
Szeptem więc naradzać począł się z towarzyszami, co czynić, i wynikiem tego było, że postanowili usunąć się w głąb oazy, przypuszczając zupełnie słusznie, że napastnicy cały impet swego napadu skierują na chatkę, gdzie, jak przypuszczać będą, znajdą oni schronienie.
A tymczasem, ukryci z boku, za pniami palm, będą mogli przyjąć ich ogniem i rozproszyć…
Zdecydowali się pierwsi zaatakować przeciwników, pewni, że właśnie tem niespodziewanem natarciem zdołają zmusić do cofnięcia się nieprzyjaciela, liczącego na to, że zastanie ich nieprzygotowanymi do walki, że zaskoczy ich znienacka i z łatwością dokona swego…
Projekt ten z ogólnem spotkał się uznaniem, i wnet przystąpiono do jego wykonania, ażeby nie stracić ani chwili drogiego czasu…
Mając w środku małą Aïę, cofnęli się prawie na sam kraniec oazy i tam ukryli się za wałem, wzniesionym z piasku, nawianego przez wichry pustyni. Od biedy stanowić