Strona:Edmund Jezierski - Ludzie elektryczni 01.pdf/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pomimo gorączkowej pracy, pochłaniającej wszystkie chwile, nie zapomniał Czesław i o bezpieczeństwie obozu. Całe dnie i noce krążyły wokoło oddziały jeźdźców arabskich pod wodzą Dżemila, pilnując bacznie wszystkiego i zapuszczając się nieraz i w dalsze okolice.
Niepokoiło go zwłaszcza zniknięcie bez śladu owej tajemniczej karawany, pozostającej pod wodzą Jussufa.
Od czasu rozbicia pociągu nie było jej nigdzie widać, choć mnogie ślady i poszlaki dawały poznać, iż krążyła ona w pobliżu. I, co najdziwniejsza, komunikacja telegrafem bez drutu z Algerem nie była ani razu przerwaną...
Właśnie ten dziwny spokój i cisza drażniły go niepomiernie. Co one oznaczać mogą? O tem, ażeby tajemniczy wróg zaniechał swych złowrogich planów przeciwko nim, ani myślał. Przeciwnie, przypuszczał, że ukryty w cieniu, pocichu knuje on jakieś złowieszcze zamysły, które nagle ujawnione, wielką i niepowetowaną krzywdę pracy ich wyrządzą.
To ciągłe napięcie nerwów w oczekiwaniu czegoś niespodziewanego, co nagłym ciosem spaść miało na niego, doprowadzało go do jakiegoś dziwnego stanu nerwowego podniecenia, dochodzącego wprost do chorobliwości.
A tymczasem prace w oazie rosły. Olbrzymia wieża, mająca mieścić maszyny