Strona:Edmund Jezierski - Ludzie elektryczni 01.pdf/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Skłonił się pan Józef z szacunkiem panu Erazmowi i nic nie mówiąc już, odszedł do zajętych pracą ludzi.
— Czy wielu Polaków znajduje się wśród waszego personelu? — zapytał ciekawie pan Erazm.
— Prawie połowa. Resztę stanowią Francuzi... Komplet pracowników mamy dobrany, jak rzadko... każdy jest chętny, gorliwy w pracy, pojętny, a przytem wszyscy ściśle przestrzegają tajemnicy, tak niezbędnej przy przeprowadzaniu naszych planów.
Zwiedzać zaczęli składy, naładowane towarem, w których wrzała praca przy przygotowaniach do podróży.
Czesław Halicz kolejno objaśniał pana Erazma o zawartości pak i o ich przeznaczeniu. Zbliżali się już do końca, gdy ukazał się jeden z robotników, mówiąc, że przyszedł Abdul i chce widzieć się z panem inżynierem.
Skierowali się więc ku wyjściu na podwórze, gdzie oczekiwał na nich wysmukły Arab o śniadej pięknej twarzy, otoczonej czarnym, bujnym zarostem, otulony białym burnusem.
Przywitawszy „Salemem“ na sposób wschodni młodego inżyniera, stał wyprostowany dumnie, wpatrując się w niego błyszczącem spojrzeniem.
— Abdulu, — rzekł Czesław do niego, — czy karawana twoja będzie mogła być gotową do wyruszenia w drogę za trzy dni?