Strona:Edgar Allan Poe - Kruk. Wybór poezyi.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


Echo się dalekie mieści,
Myśli smętnych, mar natrętnych,
Co obległy w tę noc burz,
Pewien duch, którego śladem,
Idzie troska z czołem bladem,
Wiecznie za nim kroczy tuż
By w niezmiennej mu kolei
Nucić zgasłych pieśń nadziei
Jedną zwrotkę:
— Nigdy już!



Lecz znów chciałem pokryć śmiechem
Lęk i smutek. Więc z pospiechem
Odwróciłem krzesło w stronę
Gdzie posępny zasiadł wróż
Potem twarzą w twarz patrzący,
Jąłem sam rozważać drżący,
Co chciał rzec ten cicho tkwiący
Czarnopióry poseł burz?
Jakie mógł złowróżbne mary?
Snuć upiorny kruk prastary
Kracząc swoje:
— Nigdy już!



Na poręczy wsparłem głowę
Wciąż domysły snując nowe,
Już nie rzekłszy nic do ptaka,