Strona:E. W. Hornung - Tragiczny koniec.pdf/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

swoim Wincestrem. Po serji rewolwerowych strzałów, danych prawdopodobnie przez Watsona, domyśliłem się, że pogoń jest tuż za nami. Ściganie to musiało trwać już całe godziny, tylko my nie wiedzieliśmy o tem i dlatego pozostawiono nas w spokoju. Ale — co mi najbardziej zaimponowało, to dyscyplina, panująca na statku. Domyśliłem się, że ściga nas chyży parowiec, choć nie mogłem tego sprawdzić, albowiem dzielna moja towarzyszka postanowiła tak długo nie zmieniać bezpiecznej pozycji, jak długo i ja nie będę się narażał na niebezpieczeństwo. Jej szafirowe oczy rzucały mi spojrzenia, które w samej chwili śmierci natchnęłyby mnię jeszcze odwagą.
Strzelanina trwała nieprzerwanie po obu stronach, poczem usłyszeliśmy odgłos upadającego ciała i z tą chwilą umilkł rewolwer.
— To nie Deedes, — zapewniłem moją towarzyszkę, — lepiej byłoby jednak, żeby jego kula dosięgła.
— Przestań pan, — zawołała Enid, — to byłoby zbyt straszne. Nie trzeba, żeby umierał. Przy swych niezwykłych zaletach charakteru, może się jeszcze zmienić i ważną rolę odegrać w życiu.
Gdy kończyła te słowa, klucz zgrzytnął w zamku i w drzwiach ukazał się Deedes, ze skrzyżowanemi ramionami i z ironicznym na ustach grymasem Roz-