Strona:E. W. Hornung - Tragiczny koniec.pdf/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kiwaniu przeszedł obojętnie, jakby nie zauważył mojej obecności. Wydobył teleskop z kieszeni i pilnie począł się wpatrywać w jeden punkt. Poszedłem za jego wzrokiem, ale mimo całego wysiłku, niczego nie mogłem na horyzoncie dopatrzeć, ni żaglu, ni dymu, wszędzie niczem niezakłócony spokój.
Ale skąd tą nagła zmiana w Deedes‘ie i ten widoczny niepokój, malujący się na jego energicznej twarzy? Mocno tem wszystkiem zaintrygowany, zeszedłem na dół.
Jeden rzut oka do wnętrza sąsiedniej kabiny wytłumaczył mi całą zagadkę. Oparta o stół, z zastygłem przerażeniem na twarzy, siedziała Enid l‘Auson.
— Pani tu! — zawołałem w najwyższem zdumieniu.
— Tak, to ja, ale uciekaj pan stąd zanim nadejdzie Deedes, on zabronił mi surowo widzieć się z panem.
— Uciekać stąd? Nie widzieć się z panią, to nad moje siły. Zostanę tu tak długo, aż mnię przemocą stąd nie wyprowadzą. Chyba, że pani znajduje się tu z własnej woli, w takim razie...
— Nie, nie — wołała w rozpaczy. Użyto haniebnego podstępu, ohydnych kłamstw, by mnię tu sprowadzić. Żadna siła nie byłaby mnię zmusiła znaleźć się na tym statku.